poniedziałek, 12 października 2009

Stary dobry


BARDZO DOBRY CHLEB




Podróże, owszem, są dobre. Przecież się człowiek odrywa, przenosi, zmienia widoki. I tęskni, na początku pozytywnie, a potem niecierpliwie. To ja już wolę długie podróże. Bardzo długie. A nie takie na tydzień czy dwa. Bo potem człowiek wraca do domu a jeszcze dłużej do siebie, do starego, dobrego, poczciwego, przewidywalnego porządku. Dopiero jak upiekłam mój ulubiony chleb to poczułam, że wróciłam do domu. Wróciłam ja i spokój.

Ten BARDZO DOBRY CHLEB z bardzo dobrego przepisu na BASIC SAVOURY BREAD DOUGH książki "BREAD MATTERS', Andrew Whitley. Ale - upieczony według nowej metody, którą poznałam dzięki Lisce z White Plate.




SKŁADNIKI:

1 dzień:



3 g świeżych drożdży


150 g wody


75 g mąki pszennej (chlebowej)


75 g mąki razowej



2 dzień:



zaczyn z poprzedniego dnia


150 g mąki pszennej (chlebowej)

75 g mąki razowej


4 g soli

15 g oliwy z oliwek


105 g wody




PRZYGOTOWANIE:



1 dzień:


Rozpuszczamy drożdże w wodzie, dodajemy obie mąki i mieszamy wszystko dokładnie. Przekładamy do pojemnika z przykrywką, powinien być większy, ciasto przynajmniej potroi swoją objętość. Pozostawiamy w temperaturze pokojowej na 16 do 48 godzin.



2 dzień:


Mieszamy ze sobą wszystkie składniki i wyrabiamy aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Przykrywamy i pozostawiamy do wyrośnięcia, na około 1 godzinę.
Wyjmujemy z miski i na blacie oprószamy szczodrze mąką, przekładamy do miski wyściełanej suchą ściereczką, pozostawiamy do wyrośnięcia.


Do piekarnika wstawiamy żeliwny garnek z przykrywką i ustawiamy temperaturę na 220 stopni. Po wyrośnięciu przekładamy chleb do garnka (ostrożnie!) i przykrywamy, wstawiamy do piekarnika i pieczemy z przykrywką 30 minut i potem bez przykrywki kolejne 10 minut.




9 komentarzy:

  1. w podróżach najbardziej nie lubię tęsknoty
    wszystko inne jest piękne

    i ten chleb
    on też jest piękny

    OdpowiedzUsuń
  2. Lisiczko, w podróżach najbardziej lubię powroty. Poduszka wydaje się wtedy wyjątkowo miękka, a mieszkanie przytulne.
    Cieszę się, że metoda Ci się spodobała - ja wprawdzie od kilku dni chodzę z poparzonymi rękami, ale jestem niezłomna, dzielnie walczę, bo widzę, że warto.
    Wyczytałam, że w ten sposób pieczono już w XVIII wieku, piekąc w żeliwnym garnku wstawianym do pieca. Wspaniale, że Jim Lahey odkrył dla nas tę metodę na nowo. Po skórce Twojego chleba widzę, że jest doskonały i chrupiący.
    Pozdrawiam Cię ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda niesamowicie. A smak... Z pewnością cudowny.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekny chleb. Szkoda, ze nie ma zdjecia w przekroju :) Ja wg nowej metody jeszcze nie pieklam ale powoli przymierzam sie do tego. Podrozowac uwielbiam ale uwielbiam tez wracac do domu. Tu czuje sie najlepiej :)

    Pozdrawiam cieplo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, jak ładnie. Zwłaszcza to zdanie, ze dopiero, jak upiekłaś chleb, to poczułaś, że wróciłaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie napisane. Tak sobie myśle, że może i mi tego trzeba. Upiec chleb, zrobić twaróg. Może wtedy choć przez chwilę i ja poczułabym się jak w domu. Choć czasem zastanawiam się, czy mieszkajac tysiące kilometrów od Polski, jest to w ogóle możliwe... :-(


    Cieszę się, że wróciałaś i piszesz. Bardzo lubię do Ciebie zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczna skórka, i zdjęcie, i klimat... Bardzo mi się tu, u Ciebie, podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy drozdzy ma byc napewno 3g???nie 30????Upewniam sie ,poniewaz chce go jutro zrobic.

    P.S. Ta strona ma klimat.Gratuluje.

    OdpowiedzUsuń