czwartek, 14 sierpnia 2008

Przytulnie, ciepło, miło


L A Z A N I A


Dla mnie to jedno z tych dań, które sprawiają, że jest przytulnie, ciepło, miło. Warto zrobić dużo. Na drugi dzień tak samo pyszna.



SKŁADNIKI:


opakowanie makaronu lazania

30 dag sera żółtego



SOS BOLOGNESE:


400 g mięsa mielonego

1 cebula

2 marchewki

1 łyżka oliwy z oliwek

2 ząbki czosnku

1 puszka pomidorów (lub 2 świeże)

100 ml bulionu (może być z kostki)

małe opakowanie koncentratu pomidorowego

bazylia

sól, pieprz



BESZAMEL:


50 g masła

50 g mąki

600 ml mleka

2 łyżki startego parmezanu

szczypta gałki muszkatołowej

sól, pieprz


Rozgrzać piekarnik do temperatury 180 stopni.

Najpierw sos bolognese. Pokrojoną w kostkę cebulę i marchewkę (tę lubię czasem potarkowaną na tarce o grubych oczkach) podsmażyć na oliwie z oliwek (około 3 minuty). Dodać przeciśnięty czosnek i mięso. Smażyć do momentu kiedy mięso przestanie być surowe. Zalać bulionem, dodać pomidory, doprawić bazylią, cukrem, solą i pieprzem. Gotować na wolnym ogniu przez około 20 minut. Pod koniec gotowania dodać koncentrat pomidorowy, ewentualnie jeszcze doprawić.

Beszamel. Roztopić masło, dodać mąkę, mieszać przez około minutę. Zdjąć z ognia i cały czas mieszając dodawać stopniowo mleko. Z powrotem na palnik i gotować aż sos zgęstnieje (około 20 minut). Doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową.

Na dnie prostokątnego żaroodpornego naczynia rozlać cienką warstwę sosu bolognese i kilka kleksów sosu beszamelowego, posypać garścią sera, wyłożyć makaronem i powtórzyć to aż będą co najmniej 3 warstwy makaronu. Ostatnią powinna być gruba warstwa sosu beszamelowego, pokrywająca całość dania.

Wstawić do piekarnika na około 30-40 minut, do momentu kiedy makaron będzie ugotowany a wierzch spieczony. Pod koniec pieczenia można jeszcze posypać żółtym serem.

5 komentarzy:

Małgoś pisze...

Lisiczko! Jestem głodna!!! Tak smaczne zdjęcia powinny być zabronione! ;-))

Unknown pisze...

Przez dluuugie lata sam dźwięk słowa „lazania” wywoływał u mnie jak najgorsze wspomnienia... Niestety taki był skutek zatrucia się właśnie lazanią zjedzoną w jakiej paryskiej knajpce.
Po latach odważyłam się przygotować lazanię wegetariańską. Terapia zakończyła się pomyślnie i dziś lazania często gości na naszym stole:) Ale tylko warzywna, bo obawiam się, że z mięsną nigdy się już nie przeproszę...

Nam lazania najbardziej smakuje następnego dnia, kiedy wszystkie smaki odpowiednio się przegryzą


PS Zdjęcie jak zwykle piękne!

lisiczka_bez_kitki pisze...

Dobry pomysł z warzywną lazanią, muszę się kiedyś na taką porwać. Chodziła mi po głowie swego czasu również biała lazania, ze szpinakiem, ricotą, ewentualnie pieczarkami, no i obowiązkowo beszamelem, jednak jeszcze nie próbowałam.

ewena pisze...

Z porcji, które zazwyczaj są przygotowywane u mnie w domu(dość często) nigdy nic nie zostaje na drugi dzień, choć dla mnie wystarczyłoby to na tydzień;) To ulubione danie mojego męża.
Twoją lasanię uchwyciłaś w bardzo interesującej pozie...zjadło by się...:)

online quran reading pisze...