L A Z A N I A
Dla mnie to jedno z tych dań, które sprawiają, że jest przytulnie, ciepło, miło. Warto zrobić dużo. Na drugi dzień tak samo pyszna.

SKŁADNIKI:
opakowanie makaronu lazania
30 dag sera żółtego
SOS BOLOGNESE:
400 g mięsa mielonego
1 cebula
2 marchewki
1 łyżka oliwy z oliwek
2 ząbki czosnku
1 puszka pomidorów (lub 2 świeże)
100 ml bulionu (może być z kostki)
małe opakowanie koncentratu pomidorowego
bazylia
sól, pieprz
BESZAMEL:
50 g masła
50 g mąki
600 ml mleka
2 łyżki startego parmezanu
szczypta gałki muszkatołowej
sól, pieprz
Rozgrzać piekarnik do temperatury 180 stopni.
Najpierw sos bolognese. Pokrojoną w kostkę cebulę i marchewkę (tę lubię czasem potarkowaną na tarce o grubych oczkach) podsmażyć na oliwie z oliwek (około 3 minuty). Dodać przeciśnięty czosnek i mięso. Smażyć do momentu kiedy mięso przestanie być surowe. Zalać bulionem, dodać pomidory, doprawić bazylią, cukrem, solą i pieprzem. Gotować na wolnym ogniu przez około 20 minut. Pod koniec gotowania dodać koncentrat pomidorowy, ewentualnie jeszcze doprawić.
Beszamel. Roztopić masło, dodać mąkę, mieszać przez około minutę. Zdjąć z ognia i cały czas mieszając dodawać stopniowo mleko. Z powrotem na palnik i gotować aż sos zgęstnieje (około 20 minut). Doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
Na dnie prostokątnego żaroodpornego naczynia rozlać cienką warstwę sosu bolognese i kilka kleksów sosu beszamelowego, posypać garścią sera, wyłożyć makaronem i powtórzyć to aż będą co najmniej 3 warstwy makaronu. Ostatnią powinna być gruba warstwa sosu beszamelowego, pokrywająca całość dania.
Wstawić do piekarnika na około 30-40 minut, do momentu kiedy makaron będzie ugotowany a wierzch spieczony. Pod koniec pieczenia można jeszcze posypać żółtym serem.
5 komentarzy:
Lisiczko! Jestem głodna!!! Tak smaczne zdjęcia powinny być zabronione! ;-))
Przez dluuugie lata sam dźwięk słowa „lazania” wywoływał u mnie jak najgorsze wspomnienia... Niestety taki był skutek zatrucia się właśnie lazanią zjedzoną w jakiej paryskiej knajpce.
Po latach odważyłam się przygotować lazanię wegetariańską. Terapia zakończyła się pomyślnie i dziś lazania często gości na naszym stole:) Ale tylko warzywna, bo obawiam się, że z mięsną nigdy się już nie przeproszę...
Nam lazania najbardziej smakuje następnego dnia, kiedy wszystkie smaki odpowiednio się przegryzą
PS Zdjęcie jak zwykle piękne!
Dobry pomysł z warzywną lazanią, muszę się kiedyś na taką porwać. Chodziła mi po głowie swego czasu również biała lazania, ze szpinakiem, ricotą, ewentualnie pieczarkami, no i obowiązkowo beszamelem, jednak jeszcze nie próbowałam.
Z porcji, które zazwyczaj są przygotowywane u mnie w domu(dość często) nigdy nic nie zostaje na drugi dzień, choć dla mnie wystarczyłoby to na tydzień;) To ulubione danie mojego męża.
Twoją lasanię uchwyciłaś w bardzo interesującej pozie...zjadło by się...:)
Prześlij komentarz