niedziela, 29 marca 2009

Ciastka z tęsknoty


CIASTKA ORZECHOWE




Wczoraj upiekłam ciastka orzechowe. Dla M. , z tęsknoty. Bo go nie było już trzeci dzień. Z pięciu bardzo długich dni. Jeszcze nigdy przedtem nie piekłam żadnych ciastek. Tym bardziej z tęsknoty. Są... najlepsze na świecie, najpyszniejsze ciasteczka jakie jadłam. Kruche, rozpływają się w ustach, chce się sięgać po kolejne i kolejne. I jeśli tęsknotę dałoby się przeliczyć na orzechowe ciasteczka to byłoby jej dokładnie trzydzieści.








Ciasteczka upiekłam z orzechami pekan (tak jak podano w przepisie). Myślę jednak, że można je zastąpić włoskimi, mają bardzo podobną konsystencję.
Wychodzi około trzydziestu ciasteczek.


SKŁADNIKI:



110 g orzechów pekan lub włoskich (łuskanych)

110 g masła

2 łyżki cukru

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

150 g mąki

cukier puder (do obtoczenia)


Masło powinno być miękkie więc wyjmujemy je odpowiednio wcześniej z lodówki. W przepisie podano, że blaszkę należy uprzednio wysmarować masłem. Ja tylko wyłożyłam papierem do pieczenia.

Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 150 stopni.

Orzechy rozdrabniamy przy użyciu robota kuchennego. Powinny być mniej więcej tak drobne jak bułka tarta. Miksujemy masło z cukrem na gładką i puszystą masę, dodajemy ekstrakt z wanilii i rozdrobnione orzechy. Miksujemy chwilę, następnie dodajemy mąkę i znów jeszcze chwilę miksujemy aż wszystkie składniki będą połączone.
Od masy odrywamy kawałeczki ciasta wielkości orzecha włoskiego, formujemy w dłoniach kulki i lekko spłaszczamy na blaszce. Należy zachować 3 cm odstępy pomiędzy ciastkami. Pieczemy przez... 29 minut (tak podano w przepisie) i dokładnie tyle czasu potrzeba aby były ładnie upieczone i lekko brązowe. Wyjmujemy z piekarnika, studzimy przez 3 minuty, następnie każde ciasteczko obtaczamy w cukrze pudrze, z powrotem układamy na blaszce, wstawiamy do piekarnika jeszcze na minutę, po czym wyjmujemy i studzimy.
Można je przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku.

Przepis pochodzi ze strony Waitrose, w oryginale noszą nazwę PECAN PUFFS.



czwartek, 26 marca 2009

Wielki stół


GULASZ Z SUSZONYMI ŚLIWKAMI I SZALOTKAMI





Marzy mi się wielki stół (miejsce żeby go wstawić również). Na czternaście osób, co najmniej. Zrobiłabym wtedy taki gulasz i wszyscy by zasiedli przy tym wielkim stole i byłoby... Byłoby tak jak się wraca z długiej podróży do domu albo z jakiejś wyprawy, długiego spaceru. I jeszcze do tego mógłby padać deszcz, nawet mogłaby być ulewa. Bo jak jest taki duży stół, tyle ludzi i... dobry gulasz to niech sobie nawet leje za oknem.

Wołowina i suszone owoce to idealne połączenie. Gulasz na ciemnym piwie to jedna propozycja. Tym razem wersja nieco prostsza - wołowina, suszone śliwki i szalotki.


SKŁADNIKI:


800 g wołowiny na gulasz

15 szalotek

250 suszonych śliwek bez pestek

1 litr bulionu (może być z kostki)

4 łyżki mąki

3 łyżki oliwy

sól, pieprz



Wołowinę należy obtoczyć w mące i podsmażyć krótko na oliwie. Przekładamy do garnka, w którym będzie się gotował gulasz, zalewamy bulionem i gotujemy na wolnym ogniu przez godzinę do półtorej. Dodajemy śliwki i gotujemy przez kolejne pół godziny. Szalotki obieramy, dodajemy do gulaszu w całości i gotujemy aż wołowina będzie miękka, około pół godziny. Doprawiamy solą i pieprzem.


niedziela, 22 marca 2009

No i ta myśl


SAŁATKA MAKARONOWA Z PIECZONYMI WARZYWAMI




Ech wiosna. Tu gdzie jestem przyszła już jakiś czas temu. Niebo bez chmur i prawdziwe wiosenne słońce jest jednak dopiero od kilku dni i po prostu nie mogę i nie chcę się nim nacieszyć. Niech już zostanie i nie idzie sobie. W ogrodzie rabarbar piękny soczysty, pachnący. Natka pietruszki ma się wspaniale. Nasiona wszelkich możliwych warzyw i ziół jeszcze w torebkach, czekają na wysianie. Na razie przygotowujemy zagony, płotki z gałęzi, taki sobie projekt. Nie powiem żeby było z górki, ale słońce w końcu nam towarzyszy i rekompensuje wszelkie zmęczenie. A po całym dniu pracy w ogrodzie czujemy, że zrobiliśmy coś dobrego, treściwego, że nie zmarnowaliśmy pięknego dnia. No i ta myśl o wspaniałych pomidorach o smaku pomidorów, cukinii do grillowania, buraku na chłodnik...

Ta sałatka to powiedzmy sobie podtrzymanie tematu z ostatniego posta. Tak samo przygotowane warzywa wymieszałam z makaronem. Nie potrzeba żadnego dodatkowego sosu ponieważ sok, jaki puszczą warzywa podczas pieczenia będzie tu idealnie pasował. Świetna sałatka na grillowe spotkanie.



SKŁADNIKI:


250 g małego makaronu

2 czerwone papryki

2 cukinie

2 bakłażany

2 czerwone cebule

4 marchewki

1 główka czosnku

7 łyżek oliwy z oliwek

sól, pieprz



Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.

Makaron gotujemy, odcedzamy i mieszamy z 2 łyżkami oliwy z oliwek, odstawiamy.

Wszystkie warzywa kroimy w grubą kostkę, główkę czosnku dzielimy na ząbki, obieramy. Wszystko przekładamy do blaszki lub naczynia żaroodpornego i dokładnie mieszamy razem z pozostałą oliwą z oliwek. Doprawiamy solą i pieprzem i pieczemy aż warzywa będą miękkie. Podczas pieczenia mieszamy jeszcze warzywa dwukrotnie.

Upieczone warzywa mieszamy z makaronem, ewentualnie doprawiamy solą i pieprzem. Można podawać na ciepło lub na zimno.


wtorek, 17 marca 2009

Zjeść kolor


WARZYWA PIECZONE





Przeczytałabym sobie Judytę. To znaczy książki o Judycie. Czyli książki Katarzyny Grocholi. Po raz kolejny zresztą. Uwielbiam. Zwłaszcza u progu wiosny kiedy się chce zmieniać fryzurę, przestawiać meble, malować ściany. W głowie mi plany dalekosiężne, więcej i bardziej niż po Nowym Roku. Nie, styczeń jest zdecydowanie najgorszym miesiącem do planowania. Uwielbiam jak w Judycie przychodzi wiosna, wtedy nawet ja uciekłabym z miasta. Może kiedyś się odważę.

W poszukiwaniu koloru znalazłam właśnie to. Pieczone warzywa. W zasadzie można rozwinąć repertuar i wykorzystać jeszcze więcej innych - brokuły, pomidorki koktajlowe, a z przypraw na przykład zioła prowansalskie. Można ewentualnie dodać jeszcze dwie łyżki oliwy z oliwek, doprawić solą i pieprzem. Pyszne na ciepło, na zimno również jak najbardziej.





SKŁADNIKI:



2 czerwone papryki

2 cukinie

2 bakłażany

2 czerwone cebule

4 marchewki

1 główka czosnku

5 łyżek oliwy z oliwek

sól, pieprz



Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni. Wszystkie warzywa kroimy w grubą kostkę, główkę czosnku dzielimy na ząbki, obieramy. Wszystko przekładamy do blaszki lub naczynia żaroodpornego i dokładnie mieszamy razem z oliwą z oliwek. Doprawiamy solą i pieprzem i pieczemy aż warzywa będą miękkie. Podczas pieczenia mieszamy jeszcze warzywa dwukrotnie.



wtorek, 10 marca 2009

Pozytywna pleśń


SAŁATA Z SEREM PLEŚNIOWYM I ORZECHAMI PINIOWYMI




Uwielbiam odkrywać nowe przepisy na sałatki. Zgadywać najpierw jakie będą, wyobrażać sobie, domyślać się, planować kiedy zrobię, komu na pewno będzie smakować. W końcu - co by tu zmienić, pójść dalej. Tak było tym razem.
WAITROSE FOOD ILLUSTRATED jest dla mnie ciągłą inspiracją. Lipcowy numer 2008 to podróż po Francji, zwłaszcza po tych mniej popularnych miejscach i odkrywanie lokalnych przysmaków. BLUE CHEESE SALAD FROM AUVERGNE jest właśnie wycinkiem tej podróży.

W oryginalnym przepisie są orzechy włoskie, ja zastąpiłam je piniowymi i jest to jedyna zmiana jakiej dokonałam w składnikach. Sery Saint Agur lub Fourme d'Ambert są szczególnie polecane do tej sałatki, ale myślę, że każdy łagodny ser pleśniowy będzie dobry. Można kierować się indywidualnymi upodobaniami w tej kwestii. Ilość składników w przepisie podano na cztery osoby. Uważam jednak, że na tyle osób warto je jednak nieco zwiększyć...

Zamiast podpiekać kromki bagietki w piekarniku wrzuciłam je do tostera. Ser powinno się rozsmarować na kromkach bagietki, ale ja zwyczajnie pokruszyłam go i rozłożyłam na sałacie. Orzechy (zwłaszcza piniowe) warto uprażyć najpierw na suchej patelni lub w piekarniku.

Jeszcze słowo o dressingu. Zdecydowany w smaku. Absolutnie pyszny.



SKŁADNIKI:


150 g sera pleśniowego

1 mała bagietka

100 g sałaty

30 g orzechów (włoskich lub piniowych)



DRESSING:

1 łyżeczka musztardy Dijon

1 łyżka octu z czerwonego wina

1 szalotka

2 łyżki oliwy z oliwek

2 łyżki oleju słonecznikowego



Najpierw dressing. Szalotkę drobno kroimy i mieszamy dokładnie z pozostałymi składnikami dressingu. Odstawiamy.

Bagietkę kroimy na kromki, a każdą z nich na ćwiartki, podpiekamy w piekarniku lub tosterze. Sałatę rwiemy, rozkładamy na talerzach. Na sałacie rozkładamy bagietkę, pokruszony ser, posypujemy orzechami i tuż przed podaniem polewamy dressingiem.



piątek, 6 marca 2009

Chrupiący i bąblujący


COTTAGE PIE





Uwielbiam ten chrupiący wierzch ziemniaczanego pur
èe i 'bąblujący' przy brzegach naczynia sos. Bardzo, bardzo gorące. Warto poczekać chwilę, aż się 'uspokoi'. Pracochłonne, przyznam. Ziemniaki, purèe, sos, potem jeszcze zapiekanie w piekarniku... Warto jednak. Można przygotować dzień wcześniej i zapiec tuż przed podaniem.

Często obok COTTAGE PIE można się spotkać z nazwą SHEPHERD'S PIE, które przygotowuje się w identyczny sposób, ale z jagnięciny.







SKŁADNIKI:

(6 - 8 osób)


1 kg ziemniaków

3 łyżki masła

1/2 kg mielonego mięsa wołowego

300 ml bulionu (może być z kostki)

150 ml czerwonego wina

2 cebule

2 ząbki czosnku

3 średnie marchewki

3 łyżki sosu Worcestershire

25 g mąki

1 łyżka oliwy lub oleju

sól, pieprz, ewentualnie cukier



Potrzebne będzie naczynie żaroodporne o wielkości około 20 na 30 cm. Można również przygotować mniejsze porcje, indywidualne, w małych naczyniach żaroodpornych.

Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 200 stopni.


Ziemniaki obieramy i gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. Odcedzamy i jeszcze chwilę trzymamy na palniku (co chwila potrząsając garnkiem), aby je dokładnie odparować. Wrzucamy do garnka masło i tłuczkiem do ziemniaków rozdrabniamy je na gładką masę. Odstawiamy.

Na patelni szklimy cebulę na oliwie, dodajemy czosnek, mięso i smażymy wszystko razem przez około 5 minut. Dodajemy mąkę, mieszamy dokładnie i smażymy jeszcze przez około minutę. Przekładamy wszystko do garnka, zalewamy bulionem oraz czerwonym winem. Gotujemy na wolnym ogniu przez około 15 minut. Dodajemy pokrojoną w plasterki marchewkę i gotujemy jeszcze około 10 minut. Doprawiamy sosem Worcestershire, solą, pieprzem i ewentualnie cukrem.

Przelewamy wszystko do naczynia żaroodpornego i przykrywamy dokładnie warstwą ziemniaczanego purèe. Zapiekamy w piekarniku do momentu aż wierzch purèe lekko się spiecze.

Do purèe można dodać drobno pokrojoną natkę pietruszki czy koperek. Do sosu natomiast pieczarki czy groszek, według własnego uznania.



poniedziałek, 2 marca 2009

Z tych odkrytych


PURÈE Z BRUKWI







No dobra, przyznaję się. Dopóki nie sprawdziłam w słowniku nie wiedziałam nawet jak to warzywo nazwać. Podobnie było z pasternakiem. Trochę głupio. No, ale w końcu człowiek uczy się całe życie...
Niestety brukiew jest mało popularna w Polsce. A może najzwyczajniej jeszcze nie odkryta? Pomijana? W każdym razie na pewno jeszcze jej nie doceniliśmy. A szkoda, bo jest absolutnie pyszna!
To, że purèe nie jest w tym wypadku gładką masą jest zamierzone. Jeśli chodzi o brukiew uwielbiam takie właśnie pół na pół. Masło sprawia, że brukiew nieco łagodnieje w smaku, nadaje jej charakteru. Idealny dodatek na przykład do kaczki czy gulaszu.





SKŁADNIKI:


na 4 osoby



2 średnie brukwie

3 łyżki masła

sól, pieprz



Brukiew obieramy i kroimy w dość dużą kostkę, około 1 cm. Zalewamy posolonym wrzątkiem i gotujemy do miękkości. Odcedzamy, dodajemy masło i tłuczkiem do ziemniaków rozdrabniamy tak, aby częściowo powstało purèe, a jednocześnie zostały większe kawałki. Można oczywiście przepuścić ją na przykład przez praskę do ziemniaków i uzyskać wtedy gładką masę. Na koniec doprawiamy jeszcze solą i pieprzem. Podajemy na ciepło.