czwartek, 30 kwietnia 2009

Zrozumieć chleb


CHLEB Z PRAŻONYMI PŁATKAMI OWSIANYMI


SKŁADNIKI:


500 g mąki do chleba (400 g razowej i 100 g pszennej)

10 g świeżych drożdży lub 1 1/2 łyżeczki suszonych

10 g soli

350 g wody

4 łyżki płatków owsianych

1 łyżka oliwy


Pada, ale to dobrze, ogród zielenieje w oczach. Szaleje wręcz, powiedziałabym. Zrobiłam sobie herbatę, jest ciepło i przytulnie. I napiszę o chlebie. O tym jak w końcu padło i na mnie. W końcu i tak bardzo późno. Dlaczego nie wcześniej? Dlaczego zajęło mi to aż tyle czasu?
To tak jakby wracać do początku. Do samego. W czasach kiedy wszystko jest szybko, na wczoraj, w pośpiechu, z braku czasu powierzchowne i nie zawsze takie jak chcemy. Kiedy upiekę chleb mam wrażenie, że zrobiłam coś dobrego. Nie chodzi mi tutaj o smak. O ten dobry uczynek sam w sobie. O tę radość kiedy wyjmuję chleb z piekarnika, pachnący, gorący. O to jak M. mówi - pięknie pachnie.
E. przyjechała na święta. Jeszcze zanim przyjechała pisałam jej, że jak już będzie to wszyscy upieczemy chleb. Cztery bochenki. Każdy z osobna. Żeby zobaczyła jakie to proste i jak mało czasu zajmuje. Tak, mało. Przecież tak naprawdę wszystko dzieję się bez nas. Chleb wyrasta bez naszego udziału. Tak mało pracy wystarczy aby dostać tak wiele. Mam ochotę mówić wszystkim żeby piekli swój chleb.

' One day Fritz Schumacher was invited to dinner by friends. They sat down at the table and at his place there was a paper napkin - and also a slice of bread. As they talked, he took some butter with his knife and started to spread it on the white, square napkin. The bread was so white that he had been unable to differentiate between the bread and the napkin. When his embarassed host pointed this out, Fritz was amazed and decided, then and there, to bake his own bread. From then onwards, he would regularly get a bag of organically grown wheat from the pioneering organic farmer Sam Mayle. He acquired a small, electrically operated, stone-grinding Samap mill, as he believed that you need freshly ground flour for good bread. Every weekend he devoted a few hours to grinding flour and baking bread for the whole family, enough to last the whole week.
One day I asked Fritz's wife, Verni, whether she had to help him with this process, and she replied, SATISH, LET ME ASSURE YOU, HE DOES IT ALL. I DON'T DO ANYTHING. WHAT ABOUT CLEARING AWAY? I asked. HE'S VERY GOOD AT THAT, TOO. IN FACT, I OFTEN COME BACK FROM SHOPPING AND FIND THE KITCHEN PERFECTLY TIDY AND AS NOBODY HAS BEEN IN IT. THEN I DISCOVER THAT FRITZ HAS BAKED THE WHOLE WEEK'S BREAD! On another occasion I asked Fritz, DON'T YOU HAVE A GOOD LOCAL BAKER? He answered, I DO! tHERE IS A VERY GOOD BAKER WHO BAKES WHOLEMEAL BROWN BREAD, BUT FOR ME, BAKING BREAD IS NOT JUST TO HAVE BREAD, IT IS ESSENTIAL PART OF THE WEEKLY ACTIVITY. SOMETHING WHICH TAKES ME AWAY FROM MY MENTAL ACTIVITY AND INTO MY BODY. IT IS THERPEUTIC - AND IT IS A SENSUAL EXPERIENCE. IN THE SAME WAY, I CAN EASILY GET VEGETABLES FROM THE GREENGROCER, BUT I ENJOY GROWING THEM IN MY GARDEN BECAUSE THE ACTIVITY OF GARDENING HAS VALUE AND REWARD IN ITSELF.'

Ten fragment pochodzi ze wspaniałej książki pod tytułem 'GAIA'S KITCHEN, VEGETARIAN RECIPES FOR FAMILY AND COMMUNITY', której autorem jest Julia Ponsonby (and friends at Schumacher College jak jest napisane zaraz pod imieniem i nazwiskiem autorki). Nie chcę teraz skupiać się na książce, ale na jej fragmencie, który wyżej zacytowałam.
Kiedy pierwszy raz przeczytałam ten fragment w pierwszej chwili nie byłam pewna. Czy on rzeczywiście posmarował masłem serwetkę, a nie kromkę chleba? Tak. Chleb był tak biały, że wyglądał jak serwetka dlatego się pomylił. Zamyśliłam się. Przeraziłam raczej. Czyż nie do tego właśnie zmierzamy? Chleb już i tak nie smakuje jak kiedyś. Nawet polski chleb, z piekarni czy sklepu, który wydawał się być zawsze najlepszy na świecie. Liczy się ilość, a nie jakość. Liczy się czas. Jak najwięcej w jak najkrócej.

W wyrabianiu ciasta na chleb jest spokój. Dziesięć minut skupienia, zamyślenia i ciszy. Czyż nie jest to wspaniałe, że możemy sobie podarować taką chwilę spokoju? No i ta magia pieczenia swojego chleba. Ta czynność sama w sobie, którą tak naprawdę trudno opisać, wyjaśnić. Trzeba ją po prostu przeżyć.

U mnie zaczęło się od artykułu w WAITROSE FOOD ILLUSTRATED. Tonia George spędziła dzień w szkole Richarda Bartineta w Bath. I podzieliła się jego pasją.
Najbardziej sopodobało mi się, że chleba nie trzeba wyrabiać. To znaczy trzeba, ale nie tak jak sobie zawsze wyobrażałam i nie chciałam czyli podstawą dłoni. Nigdy nie lubiłam takiego wyrabiania ciasta. Zaintrygowało mnie, że można rozciągnąć ciasto i złożyć, rozciągnąć i złożyć zamykając w nim jak najwięcej powietrza. I wszystko dzieje się w powietrzu,a nie w misce. Na początku bardzo klei się do rąk, ale pod żadnym pozorem nie można dodawać mąki. Po kliku minutach ściskania i łączenia wszystkiego w jedną masę przestanie się kleić i dłonie będą niemal czyste. I teraz można zacząć składać i rozciągać...
Richard Bartinet podaje przepis podstawowy, na chleb pszenny. To jednak tak naprawdę początek. Na początku robiłam tylko pszenny chleb, ale dziś lubię mieszać różne rodzaje mąki. Ciągle jeszcze się uczę i jestem dopiero na samym początku odkrywania pieczenia swojego chleba. I bardzo się z tego cieszę, bo tyle jeszcze przede mną...


PRZYGOTOWANIE:


Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 220 stopni.

Na suchej patelni teflonowej prażymy płatki owsiane, często mieszając, aż lekko się zezłocą, odstawiamy

Ilość wody podałam w gramach, zawsze ważę wodę, gdyż jest to najbardziej precyzyjne. Można przyjąć, że 350 g wody to tyle samo co 350 ml.

Drożdże wcieramy w mąkę. Dodajemy sól, płatki i wodę i mieszamy drewnianą łyżką aż wszystko się połączy.
Jeśli używamy suszonych drożdży to najpierw do wody dodajemy 1 1/2 łyżeczki cukru, mieszamy, dodajemy drożdże, znów mieszamy i odstawiamy na około 15 minut, aż na powierzchni utworzy się pianka. Do mąki dodajemy sól i 2 łyżki płatków i mieszamy wszystko z wodą, w której rozpuściły się drożdże, również do momentu aż wszystko się ze sobą połączy. Wyjmujemy ciasto z miski i wyrabiamy w dłoniach. Kiedy będzie już elastyczne wyrabiamy przez rozciąganie i składanie prezez około 10 minut. Formujemy kulę, wkładamy z powrotem do miski, przykrywamy ściereczką lub folią do żywności i pozostawiamy do wyrośnięcia, na około godzinę. Po tym czasie powtórnie wyrabiamy, przykrywamy i pozostawiamy do ponownego wyrośnięcia (45 do 60 minut). Znów krótko wyrabiamy, formujemy bochenek i obtaczamy go w pozostałych płatkach. Przekładamy do wąskiej blaszki o długości 20 cm, wysmarowanej oliwą, przykrywamy i pozostawiamy do lekkiego wyrośnięcia. Pieczemy około 25 do 30 minut. Po upieczeniu wyjmujemy chleb z blaszki i studzimy na metalowej kratce.



czwartek, 23 kwietnia 2009

Zaczyna się od sofrito


PAELLA DE MARISCO



SKŁADNIKI:

400 g łososia (filet)

400 g owoców morza

250 g ryżu do paelli lub risotto

800 ml bulionu z kurczaka lub ryby

1 puszka pomidorów

4 cebule

4 ząbki czosnku

pęczek natki pietruszki

5 łyżek oliwy

3 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
sól i pieprz

2 cytryny


Mówiłam, że kiedyś zrobię. Równie pyszną. I chyba taka jest. A może te wspomnienia sprawiają, że taka jest, że mam ochotę po prostu przenieść się w tamto upalne popołudnie przy stole, na tarasie, wśród przyjaciół i dobrego jedzenia z czymś znacznie więcej. Moje życie mogłoby być jedną wielką ucztą. I jest w pewnym sensie. Jest przecież. Szukaniem, tą radością na coś nowego, wyobrażaniem smaku. Tak jak wyobrażaniem sobie wszystkiego innego, co ma być, co się jeszcze ma zdarzyć, bardziej lub mniej zaplanowanego.

O paelli miało być...

Od jakiegoś czasu jest u nas przynajmniej raz w tygodniu. No dobra, przez dwa dni, bo tyle jest, że na dwa obiady starcza. I cały dzień się cieszę, że na obiad paella.
Udomowiłam ją. To znaczy poszłam z nią na kompromis. Jest z tego, co można zdobyć, zwłaszcza jeśli chodzi o owoce morza, koniecznie świeże. Tu nie zawsze jest to możliwe więc najczęściej używam mrożonych, czasem udaje mi się kupić dobre surowe krewetki. Z tego braku właśnie w mojej paelli pojawia się łosoś. W ogóle to mam ochotę ją kiedyś zrobić bez owoców morza, za to z różnymi gatunkami ryb, tutaj szczególnie polecam żabnicę. Myślę, że w takiej postaci paella też może wyjść naprawdę dobra. Owoce morza mogą być jak najbardziej różne - krewetki, małże, kalmary, mule.

Ryż. Ten prawdziwy do paelli - calasparra lub bomba nie zawsze jest dostępny więc najczęściej zastępuję go ryżem do risotto - arborio. Ziarenka ryżu do paelli są krótkie i lekko okrągłe w kształcie.

Najważniejsze jest SOFRITO. Cebula z czosnkiem zeszklona na oliwie na bardzo wolnym ogniu. Czasem jeszcze dodana na tym etapie papryka. W tym wypadku będzie to cebula z czosnkiem. Dajmy jej czas, dwadzieścia minut co najmniej. To jest właśnie to, od czego wszystko się tutaj zaczyna...

Papryka. Picante pimentòn (pikantna) lub dulce pimentòn (słodka). Najważniejsze, aby była... wędzona. Znów trudno dostępna dlatego czasem zastępuję ją słodką papryką w proszku. Jeśli używam tej pikantnej to wystarczy jedynie szczypta! Ostatnio udało mi się kupić ją w Waitrose pod nazwą smoked paprika, firmy Bart. Spróbujcie najpierw i upewnijcie się czy jest pikantna.

Potrzebne będzie dość spore naczynie do przygotowania paelli. Idealnie - szerokie, jakaś duża patelnia, najlepiej wysoka. Z podanych składników uczta co najmniej na sześć osób.




PRZYGOTOWANIE:

Jeśli mamy zamiar użyć kalmarów lub małży (bez muszli), to najpierw kroimy kalmary na cienkie obręcze i smażymy krótko razem z małżami na tej samej oliwie, na której przygotujemy sofrito. Wyjmujemy z patelni łyżką cedzakową i odstawiamy.

Filety łososia kroimy w grubą kostkę, odstawiamy.

Cebulę obieramy, kroimy w kostkę i razem z drobno pokrojonym czosnkiem smażymy na oliwie na bardzo wolnym ogniu. Cebula powinna być zeszklona, nie może być brązowa. Po około 20 minutach dodajemy ryż, mieszamy i smażymy jeszcze chwilę razem z cebulą. Zalewamy gorącym bulionem, dodajemy pomidory, ewentualnie kalmary i małże i wszystko mieszamy. Gotujemy na wolnym ogniu aż ryż wchłonie bulion niemal w całości, około 15 - 20 minut. Można na tym etapie spróbować, ryż powinien być 'prawie gotowy'. Dodajemy paprykę w proszku, doprawiamy solą i pieprzem. W tym momencie dodajemy łososia, ewentualnie krewetki lub inne 'szybko gotujące się' owoce morza, gotujemy jeszcze na wolnym ogniu przez około 5 - 7 minut delikatnie mieszając. Zestawiamy z ognia i mieszamy z drobno pokrojoną natką pietruszki. Cytryny kroimy na ćwiartki. Podajemy z sokiem z cytryny, świeżo wyciśniętym nad talerzami.

Najlepiej podać paellę w tym samym naczyniu, w którym była przygotowana. Na tym polega cała magia, ta uczta... Idealnie gdy jest to paellera, ale z tak długą listą innych substytutów kto by się tam przejmował.


niedziela, 19 kwietnia 2009

Prosta sprawa


ZUPA KREM Z PIECZONYCH BATATÓW




SKŁADNIKI:


1 kg batatów

1 puszka mleczka kokosowego

2 łyżeczki czerwonej pasty curry

około 1/2 litra wody

4 łyżki oliwy

sok z połowy cytryny

sól



W przepisach czasem odstraszają mnie długie listy składników. Może trochę z wrodzonej niecierpliwości..., że skoro tyle tego to trzeba będzie robić i czekać, czekać, czekać. Wiem, czasem warto poczekać. Tym razem jednak nie trzeba.

Bataty były już tutaj pieczone z orzechami nerkowca i szałwią. Tym razem też pieczone, ale to dopiero początek. Kilka składników zaledwie. I oto chodzi. Zupa jest aksamitna, słodka, prosta w wykonaniu. Jednym z jej składników jest pikantna czerwona tajska pasta curry. Ja kupiłam słoiczek gotowej pasty. Warto coś takiego mieć w lodówce, gdyż łatwo przygotować proste szybkie danie. Wystarczy zmieszać trochę z mleczkiem kokosowym, a to wymieszać z podsmażonymi warzywami czy kurczakiem i podać z makaronem, najlepiej orientalnym.
Można przygotować taką pastę samemu. W jej skład wchodzą woda, czerwona papryczka chilli (19%), trawa cytrynowa (13%), czosnek (4%), ocet winny, oliwa, kolendra, cukier, sól, pieprz. Wszystkie składniki należy zmiksować na gładką masę.

Wracając do zupy. Można ją przygotować dzień wcześniej, a po nałożeniu do miseczki posypać pokruszonymi orzeszkami ziemnymi. Mimo tego, że pasta jest pikantna zupa będzie oczywiście łagodniejsza. Dla pewności można dodać na początek jedną łyżeczkę i spróbować.

Z podanych składników wychodzi około 6 porcji.




PRZYGOTOWANIE:



Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 200 stopni.

Bataty myjemy, kroimy wzdłuż na pół (nie obieramy), przekładamy do naczynia żaroodpornego lub blaszki, polewamy oliwą i pieczemy do miękkości czyli około pół godziny. Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do ostygnięcia.
Po ostygnięciu usuwamy skórkę z batatów a miąższ i oliwę, w której się piekły przekładamy do głębokiego naczynia i miksujemy przy użyciu blendera. Dodajemy mleczko kokosowe, pastę curry, sok z cytryny, szczyptę soli i wszystko dokładnie mieszamy. Powstanie dość gęsta masa. Stopniowo dolewamy wodę (zimną) i wszystko dokładnie mieszamy. Ilość wody można zwiększyć, aby uzyskać pożądaną konsystencję. Tak przygotowaną zupę przelewamy do garnka i podgrzewamy na wolnym ogniu. Na koniec sprawdzamy jeszcze smak, może potrzebować trochę soli.


sobota, 18 kwietnia 2009

Błyszczą


SAŁATA Z PIECZONYMI POMIDORAMI I GRILLOWANĄ CUKINIĄ


SKŁADNIKI:

1 sałata


350 g pomidorków koktajlowych


2 cukinie


3 łyżki pestek z dyni


3 ząbki czosnku


4 łyżki oliwy z oliwek


2 łyżki octu balsamicznego


sól i pieprz



Pomidory błyszczą, czosnek łagodnieje, cukinia nabiera charakteru, pestki dyni podskakują na patelni. No i ten sok z pieczonych pomidorków zmieszany z oliwą i octem balsamicznym. Potrzeba mi było czegoś takiego.

Część składników można przygotować dzień wcześniej, na przykład cukinię czy pomidorki. Te ostatnie upiec przy okazji czegoś innego żeby specjalnie dla nich nie rozgrzewać piekarnika.




Rozgrzewamy piekarnik to temperatury 180 stopni.

Pomidorki myjemy, osuszamy i przekładamy do naczynia żaroodpornego lub blaszki. Czosnek obieramy i drobno kroimy. Nie radzę przeciskać go przez praskę do czosnku gdyż będzie zbyt drobny i może się przypalić podczas pieczenia. Czosnek mieszamy z oliwą z oliwek i polewamy nią pomidorki, wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez około 10 minut, do momentu aż skórka na pomidorkach popęka i puszczą trochę soku. Wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do wystygnięcia.
Cukinię myjemy i kroimy na bardzo cienkie plastry. Ja używam do tego specjalnego nożyka do obierania warzyw, plasterki wychodzą naprawdę cienkie. Cukinię grillujemy na patelni grillowej, odstawiamy do ostygnięcia.
Pestki dyni prażymy na suchej patelni, często mieszamy (będą 'podskakiwać).
Pomidory przecedzamy zlewając sok do miseczki, a do oliwy z sokiem z pomidorów dodajemy ocet balsamiczny, sól i pieprz i wszystko dokładnie mieszamy.
Sałatę myjemy i rwiemy na mniejsze części, przekładamy do miski lub na talerze jeśli mają być pojedyncze porcje. Rozkładamy na niej cukinię, pomidorki razem z czosnkiem, który został w sitku, posypujemy pestkami z dyni.
Tuż przed podaniem polewamy dressingiem.

Składniki podałam na 4 porcje.



piątek, 17 kwietnia 2009

Każdy ma swoją


ZUPA CEBULOWA






Moja jest z kminkiem, ze szczyptą słodkiej papryki, z dużą ilością pieprzu, bez białego wina. Lubię jak jest gęsta. Kiedyś po bardzo długim spacerze w górach trafiliśmy do małej restauracji i tam właśnie odkryłam mój smak cebulowej. Kminek... koniecznie. Nie wyobrażam sobie zupy cebulowej bez odrobiny kminku. Każdy ma swoją wersję...




SKŁADNIKI:


około 8 porcji



1 kg cebuli

2 litry bulionu

3 łyżki koncentratu pomidorowego

2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku

2 łyżki cukru

szczypta kminku

2 łyżki masła

2 łyżki mąki

3 łyżki oliwy

sól i pieprz



Cebulę obieramy i kroimy w kostkę. Smażymy na oliwie na wolnym ogniu przez około 20 minut mieszając od czasu do czasu. Pod koniec smażenia dodajemy cukier, mieszamy. Zalewamy bulionem, gotujemy około 15 minut. Pod koniec gotowania dodajemy koncentrat pomidorowy i paprykę w proszku. Na patelni robimy zasmażkę. Rozpuszczamy masło i dodajemy mąkę, dokładnie mieszamy i smażymy na złoto. Mieszając zupę dodajemy do niej zasmażkę. Doprawiamy solą i pieprzem i gotujemy na wolnym ogniu przez kolejne 5 minut.




wtorek, 14 kwietnia 2009

Cała biała


LAZANIA Z PIECZARKAMI I SZPINAKIEM




No prawie cała biała... , ale kto by nie chciał czegoś zielonego gdy wiosna taka piękna... Uwielbiam lazanię. Czasami jednak mam ochotę na wersję bez mięsa i ta wydaje się być doskonała. Szukałam inspiracji w DELIA'S VEGETARIAN COLLECTION i znalazłam przepis na lazanię z ricottą, szpinakiem i orzechami piniowymi (Spinach and ricotta lasagne with pine nuts). Oryginalnego przepisu jeszcze nie próbowałam, ale myślę, że warto więc może skuszę się w najbliższej przyszłości. Tymczasem polecam moją pieczarkowo szpinakową wersję.

Inny przepis z tej książki to ryżowa sałatka z pesto.



SKŁADNIKI:




dla 4 - 6 osób




SOS BESZAMELOWY:



850 ml mleka

50 g masła


50 g mąki

1 liść laurowy


szczypta gałki muszkatołowej

sól i pieprz


ewentualnie 2 łyżki parmezanu



LAZANIA:


600 g szpinaku

12 płatków makaronu do lazanii

1/2 kg pieczarek

małe opakowanie kwaśnej śmietany

2 cebule


3 ząbki czosnku


sól i pieprz


2 łyżki oliwy

200 g startego żółtego sera


Potrzebne będzie prostokątne żaroodporne naczynie o wymiarach około 20 na 30 cm, które smarujemy oliwą.

Rozgrzewamy piekarnik to temperatury 180 stopni.

Najpierw przygotowujemy sos beszamelowy. Delia podaje nieco ułatwiony sposób mianowicie mleko, mąkę, masło i liść laurowy mieszamy razem w garnku i gotujemy na średnim ogniu ciągle mieszając do momentu aż sos zgęstnieje. Zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze przez około 5 minut. Wyjmujemy liść laurowy, przyprawiamy solą, pieprzem, gałką muszkatołową i odstawiamy. Można ewentualnie dodać jeszcze 2 łyżki parmezanu. Ja zamiast parmezanu czasem dodaję 4 łyżki sera żółtego.

Szpinak myjemy i przelewamy wrzątkiem. Odstawiamy.

Cebulę kroimy w kostkę, szklimy na oliwie. Dodajemy pokrojone w plastry pieczarki i smażymy razem z cebulą aż puszczą sok. Zestawiamy z ognia i dodajemy szpinak, śmietanę i przeciśnięty czosnek. Sos będzie dość rzadki, ale zostanie później wchłonięty przez makaron. Doprawiamy solą i pieprzem.

Na dno naczynia wylewamy trochę sosu beszamelowego, następnie nakładamy trochę sosu z pieczarkami i szpinakiem, przykrywamy makaronem i powtarzamy czynność aż będą co najmniej trzy warstwy makaronu. Ostatnią powinna być gruba warstwa sosu beszamelowego, pokrywająca całość dania.

Wstawiamy do piekarnika na około 40-50 minut, do momentu kiedy makaron będzie ugotowany a wierzch spieczony. Pod koniec pieczenia wierzch lazanii posypujemy żółtym serem.



wtorek, 7 kwietnia 2009

Różnica temperatur


KACZKA Z SOSEM MIODOWO POMARAŃCZOWYM





M. nie przejdzie obojętnie obok kaczki. Ja..., no cóż... czasem. Tym bardziej chciałam ją trochę oswoić. Sosem miodowo pomarańczowym. Najciekawsza jest właśnie ta różnica temperatur, gorąca kaczka i zimny sos. I jeszcze grube plastry pomarańczy. Polecam z czerwonym ryżem.






SKŁADNIKI:

(dla 2 osób)


2 piersi z kaczki

2 pomarańcze

3 łyżki miodu

sól, pieprz



Z jednej pomarańczy wyciskamy sok i przelewamy do miseczki. Do soku dodajemy miód i dokładnie mieszamy. Odstawiamy.
Drugą pomarańczę obieramy i kroimy na grube plastry.

Piersi kaczki myjemy i osuszamy papierowym ręcznikiem. Stronę ze skórką nacinamy w poprzek zachowując małe odstępy. Przyprawiamy solą i pieprzem. Piersi zaczynamy smażyć skórką do dołu, najpierw na wolnym ogniu. Jak tylko wytopi się trochę tłuszczu, po około 5 minutach, zwiększamy trochę moc palnika i smażymy przez kolejne 3 minuty, przewracamy i smażymy przez kolejne 10 do 12 minut. Po tym czasie mięso powinno być różowe. Można jeszcze raz przewrócić na chwilę i podpiec jeszcze skórkę.
Kroimy piersi na plastry, przekładamy na talerz i polewamy sosem. Podajemy z plastrami pomarańczy i na przykład czerwonym ryżem.